Przedszkole, do którego uczęszczają Dzieci zorganizowało konkurs na najciekawszą choinkę. Zasada była jedna: choinka ma być w trójwymiarowa, czyli rysunki, malunki etc. odpadają. Więc zrobiono choinki: z plastikowych widelców (serio, całkiem fajnie wygląda), z makaronu (nigdy mi się nie podobały, ale jak zobaczyłam te konkursowe to stwierdziłam, że jednak mogą być ładne – jak się pomaluje i to na złoto a nie na zielono. Co więcej nawet ze świderków fajnie wygląda, chyba nawet lepiej niż z penne), z pierniczków (to planuję, ale po pierwsze taka choineczka jest malutka, po drugie nie wiem ile tych pierniczków musiałabym upiec, żeby się ostało te pięć na choinkę), z rolek po papierze toaletowym (albo z czegoś podobnego, obklejone na zielono, więc trudno jednoznacznie stwierdzić), z zielonego filcu uformowanego w kształt stożka i ozdobionego różnościami (czyli tych choinek było kilka i każda czym innym zdobiona).
Tylko Sarasti (i chyba jeszcze jeden rodzic) zrobiła choinki tradycyjne, tzn. zakupiła dwie (bo każdy Dzieć musiał mieć swoją), małe w doniczkach i ozdobiła szyszkami oraz zabawkami… z szyszek i filcu. Właściwie to ja chciałam, żeby Dzieć Starszy zaniósł własnoręcznie wykonany lampion z choinką ale skończyło się na ubieraniu dwóch choinek, czyli po prostu żadne Dziecko nie chciało być oryginalne. A szkoda.
Zdjęć innych choinek nie zamieszczam z tej samej przyczyny, dla której nie zamieszczałam zdjęć dyń konkursowych: każda praca jest podpisana. Drugiej choince zrobionej dla mojego Dziecia zdjęcia nie zdążyłam zrobić, bo to wszystko to nocną porą kończyłam. Być może przy okazji zamieszczę zdjęcie lampionu, który miał być choinką, ale to nie dziś.
Wyniki konkursu miały być ogłoszone… ale albo nie były, albo ja nic o tym nie wiem. Zdrowy rozsądek jednak podpowiada, że wszystkie choinki były tak piękne, że zasłużyły na nagrodę. Jednak na aż taką ilość nagród przedszkola nie stać a i rodzice po tym, jak wydali forsę na stworzenie tych choinek raczej nie będę wydawać następnych pieniędzy nagrodę za własną pracę. Nagrodą niech będzie satysfakcja i radość dzieci… oraz przekonanie, że moja choinka i tak jest najpiękniejsza. W każdym razie, gdybym to ja miała zadecydować to miałabym problem bo nawet nie wiedziałabym co przyjąć za kryterium: która najładniejsza? która najciekawsza? która najbardziej pomysłowa?
Skoro więc (na szczęście) jurorem nie jestem, konkursowe prace uznałam za źródło inspiracji na lata następne. W tym roku zaś na naszych choinkach oprócz pierników (albo – jeśli jednak nie zdążę ich upiec – zamiast pierników) zawisną ozdoby inspirowane książką Przygotowania do świąt z Olafem… albo jakoś tak*. Z tej bowiem książki wywodzi się pomysł na renifera z szyszki i na wzmiankowany ale wciąż jeszcze nie sfotografowany lampion. Aniołek, Mikołaj i parę innych nie zamieszczonych w tym wpisie to już koncepcje autorskie.
*Dzieć wyniósł książkę do przedszkola pochwalić się Paniom (to za moim podszeptem, żeby Panie mogły z innymi dziećmi porobić fajne ozdoby… i Panie skorzystały z propozycji) i książka chwilowo jest niedostępna, więc nawet dokładny tytuł uleciał mi z pamięci. Niewtajemniczonych informuję jednak, że chodzi o Olafa z Krainy Lodu i wszystkim lubiącym wykonywać ozdoby świąteczne rzeczoną książeczkę serdecznie polecam.
Dobrze, że Rodzic ma tyle pomysłów! Uwielbiam takie wyczarowywanie magii z „niczego” 🙂
🙂 Ja się lubię bawić w takie rzeczy, ale gdybym mieszkała sama to moja choinka byłaby ubrana jedynie w światełka. Jednokolorowe, zimnobiałe (czyli niezdrowe da ócz) 😉
wyczucie stylu nie musi iść w parze z kreatywnością, ale dla dziecka to na razie nie istotne 😉
Jeszczem nie widziała dzieci, które by kręcił minimalizm 😉 Więc póki co, póki ma czas, bo praca zarobkowa jakoś do mnie przyjść nie chce, uczę je, że czasem więcej frajdy daje zrobienie czegoś samodzielnie niż kupno gotowego.
bardzo jestem za takim postępowaniem!
i życzę aby ta odpowiednia praca zarobkowa się pojawiła w odpowiednim czasie 🙂
Dzięki 🙂