O chlebie naszym zupełnie niepowszednim

Zupełnie niepowszedni chleb to chleb nie dość że bezglutenowy, to jeszcze nie zawierający jakiejkolwiek mąki. Po raz pierwszy z czymś takim zetknęłam się u FiKa, ale ten jego chleb to wciąż jeszcze przede mną. Tak jakoś najpierw nie miałam wszystkich składników, a potem na tym blogu pojawiało się tyle inspirujących przepisów, że ten zupełnie wyleciał mi z głowy.

Zdarzyło się swojego czasu, że postanowiłam usprawnić swoją w sumie dość sprawną przemianę materii i schudnąć bez wysiłku, więc zakupiłam sobie cudo o nazwie błonnik probiotyczny czyli zmielone łuski babki płesznik. Po kilku dniach spożywania wody z tym specyfikiem doznałam dość nieprzyjemnych objawów żołądkowo-jelitowych, w związku z czym udałam się do doktora gógla z zapytaniem skąd się takie objawy biorą. Doktor mi na to, że z nadmiaru błonnika w diecie. W sumie przyjemna odpowiedź, świadczy bowiem o tym, że moja dieta jest wystarczająco bogata w błonnik żeby nie potrzebować wspomagaczy. Faktycznie, po szczelnym zamknięciu słoika z babką i odłożeniu go na półkę nieprzyjemne objawy ustały. Kiedy jednak ujrzałam przepis na chleb opisany jako chleb zmieniający życie i zawierający w swoim składzie rzeczoną babkę nie mogłam się powstrzymać, by nie spróbować.

Żeby upiec najzdrowszy chleb na świecie potrzebowałam:

135 g nasion słonecznika,

90 g siemienia lnianego,

65 g migdałów,

145 g bezglutenowych płatków owsianych,

2 Ł* nasion chia,

3 Ł sproszkowanych nasion babki płesznik znanej także jako psyllium,

1 ł* mielonej soli himalajskiej,

1 Ł miodu,

3 Ł stopionego oleju kokosowego i

350 ml wody.

Procedura wyglądał początkowo tak, jak procedura robienia muffinek: suche składniki wymieszałam ze sobą, mokre zaś z tłustymi i słodkimi. Następnie wymieszałam to wszystko razem. Dalej to już było nieco inaczej niż przy muffinkach. Ciasto włożyłam do wysmarowanej masłem kokosowym ceramicznej keksówki a tę zamknęłam na 2 godziny w lodówce. Po upływie tego czasu foremkę z ciastem włożyłam na środkowy poziom nagrzanego do temperatury 175 st. C piekarnika na 20 minut. Następnie ostrożnie (żeby się nie rozpadło) wyjęłam ciasto z foremki i ułożyłam na kratce do pieczenia dnem do góry… i z powrotem na pół godziny do piekarnika.

Po kilku godzinach zdecydowałam się w końcu chleb pokroić… i nie wiem czy za krótko go piekłam czy za wcześnie kroiłam, bo jednak trochę się podczas krojenia rozpadał. Ale tylko trochę. I trochę wilgotny był ale nie wykluczone, że nawet gdybym piekła dłużej, też by był. Wszak zarówno siemię jak i łuski babki płesznik mocno śluzowate są. Tak więc, o ile na ogół o jedzeniu bezglutenowym mówię w skrócie bezglut, tak tego chleba zedcydowanie bezglutem nie nazwę, gdyż jest on jak najbardziej glutowy… choć bezglutenowy.

Nie wiem czy chleb ten zmieni moje życie, wiem jednak że zamierzam jeszcze do przepisu wracać. Wiem też, że kiedyś spróbuję FiKowych chlebów bezglutenowych, bo w końcu w diecie, jak i w życiu w ogóle ważne jest urozmaicenie.

*Skróty użyte w przepisie:

ł – łyżeczka

Ł – łyżka

Informacje o Jukka Sarasti

Pełnoetatowa kura domowa.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz