Dowiedziałam się dzisiaj, że konto mi zablokowali. Trochę mnie to zdziwiło, bo nie zrobiłam nic, co mogłoby skutkować blokadą. Owszem, dostałam maila, że jak chcę poznać bliższe szczegóły to mam wejść w podanego linka… tylko pojawił się taki drobny problem: zablokowano mi konto w banku iPKO BP. Trochę to dziwne, zważywszy na to, że ja nigdy nie miałam konta w tym banku. No dobrze, rzeczoną informację znalazłam od razu w folderze ze spamem i z informacją od mojego spam-kontolera, żeby się linki nie chwytać, bo to linka od wędki. Wprawdzie bez ostrzeżenia też bym nie wchodziła, z uwagi na to, że z bankiem znajomości nie zawierałam, ale miło wiedzieć, że skrzynka moja mailowa bezpłatna dobrze strzeże moich interesów. Choć czasem zdaje mi się, że nie aż tak bardzo, skoro wszystkie maile, których tytuły sugerują, że mogę się z nich dowiedzieć jak w krótkim czasie bez wysiłku zarobić dużo forsy, też lądują w folderze ze spamem…
Wędka zarzucana na mnie przypomniała mi o mojej nowej, jak dotąd nie znanej siostrze. Zadzwoniła ona niedawno do matki z informacją, że ma raka (siostra, nie matka) i że operacja usunięcia guzków już załatwiona, tylko pieniędzy potrzeba. Ale matka moja okazała się być bez serca – skoro córka, o której jak dotąd nie wiedziała nawet, że istnieje ujawnia się dopiero jak potrzebuje wsparcia finansowego, to niech sobie szuka tego wsparcia gdzie indziej. I w ten oto sposób pozbawiona zostałam poznania mojego rodzeństwa… Za to matka pozostała przy gotówce. W sumie to ja się jej nie dziwię, bo ja rozumiem, że mężczyzna może nie wiedzieć, że ma jeszcze jakieś dziecko, ale żeby kobieta nie wiedziała, że ma dzieci więcej niż jej się wydawało? Też bym nie zapłaciła za operację takiego dziecka.
Nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać…
Dostałam kilka miesięcy temu mailową wiadomość o spadku po ciotce z Australii, o której istnieniu nie miałam pojęcia. Ciotka, jakoż potomstwa się nie dochrapała, małżonka zresztą też nie, postanowiła wielkodusznie przed zwinięciem się z tego świata wszystkie swoje oszczędności , a nazbierało się tego, oj nazbierało, przekazać mnie… 😉
Skoro nie kliknęłam w linki a matka nie współczuła swojej nieznanej córce tak, żeby jej przekazać forsę (chyba by nawet tyle nie miała) to można się śmiać.
A ile musiałabyś wyłożyć, żeby dobrać się do spadku po cioci? 😉
No… podejrzewam, że tyle ile mam na koncie w banku… 😉
A, to ja myślałam, że napisali Ci jakie czynności muszą podjąć, żeby spadek dostał się w Twoje ręce i ile konkretnie wynosi opłata za te czynności…
Szczegółów w tego typu mejlach nie studiuję. Usuwam je od razu, bo to z daleka cuchnie naciąganiem, które przez ostatnie lata stało się niezmiernie popularne…
Ja studiuję. Bacznie jednak parząc, by nie otworzyć linków zawartych w takich mailach…
Gdy takimi mailami zaczną Cię zasypywać jak Pottera listami z Hogwart, znudzi Ci się ich studiowanie… 😉
Aaa, myślałam, że to tylko jeden taki. Bo ja na ogół pierwsze z danej kategorii studiuję, reszta nie, bo po co to samo? 😉