Nikt chyba ich nie lubi, a robione co jakiś czas być muszą. Bieżący jest dość radykalny – praktycznie od A do Z tworzymy pokój dziecięcy. Pierwsza część już za nami: pokój został ogołocony ze wszystkiego, wygładzony, pomalowany, panele nałożone, elektryka podciągnięta tam, gdzie trzeba. Ekipie remontowej całość zajęła 6 dni. Tylko że Panowie mieli jeszcze dodatkowe prace remontowe w innych częściach mieszkania… i dobrze, bo z uwagi na pogodę pomalowane ściany nie schły tak szybko jak powinny.
Teraz jeszcze „tylko” umeblować pokój Dzieciątek, wymienić rolety w oknach, zakupić lampy… A potem to już tylko moja działka: sprzątać całe mieszkanie układając w szafach co w której być powinno. I może w końcu (października) zapanuje w mieszkaniu coś, co choćby w przybliżeniu nazwać będzie można porządkiem. Tylko żeby Sarasti się chciało sprzątąć to potrzebuje audiobooków. Dużo audiobooków… W każdym razie dużo minut słuchania. Najlepiej czegoś, co wciągnie tak, żeby Sarasti zapomniała, jak bardzo nie lubi sprzątać. Koszty więc zakupu tych audiobooków wliczam w koszty remontu. Ulgi na roboty remontowe i tak należą już do przeszłości, więc nikt mnie nie będzie rozliczał z tego, czy książki do słuchania to wydatek, ez którego remont odbyć się nie mógł. Otóż remont odbyć się mógł, tylko porządek ostateczny po remoncie zrobić się nie mógł… A to by była szkoda, po Panowie Ekipa ładnie po sobie posprzątali, więc teraz aż grzech nie utrzymywać tego porządku.
Remonty, remonty. Jak ja ich nie cierpię! Fakt, że po zakończonym wszystko wygląda i ładniej i ciekawiej… Ale ten hałas w trakcie, obcy ludzie kręcący się po domu. Dla mnie ledwie do przeżycia. Po prostu uciekam wtedy z domu i z całym tym bajzlem zostawiam narzeczonego. Przynajmniej do czasu aż ekipa pójdzie tego dnia precz. Zdecydowanie wolę sprzątać po 🙂
U mnie za mocno się nie kręcili – zamykali się w pokoju, robili swoje. Czasem wyszli na papierosa przed dom, bo im Szef zabronił palić w mieszkaniu. Czasem poprosili o kawę albo o wodę ale o ile akurat byłam w kuchni. Oprowiantowanie mieli ze sobą, jedli w pokoju, który remontowali. A ponieważ miałam do Ekipy zaufanie, to i na wyjścia na zakupy czy na imprezę przedszkolną mogłam sobie pozwolić, bez strachu, że chałupę okradną. Za to wszechogarniający bajzel doprowadza mnie do apatii – im bardziej na niego patrzę, tym bardziej nic mi się nie chce robić.
dobra ekipa to podstawa, a ja lubię remont i jak potem jest wszystko takie świeże, czyste i pachnące 🙂 gdybym mogła to przestawiałabym, dokupowała, malowała, urządzała uuuu to mój żywioł 🙂
Ja jestem dopiero na etapie, że pokój jest prawie idealnie czysty i trudno w nim zrobić bałagan, gdyż jeszcze nic w nim nie ma. Gołe ściany i naklejki typu tablice. Jak to zniknie to może się dobrze poczuję. Do lipca, bo wówczas kolejny remont 😉