Poszłam sobie do mięsnego, kupić filet z indyka na obiad. Potem do piekarni po chleb sztuk 1 (słownie: jeden) i kawałek sernika z brzoskwinią, taki żeby wystarczył dla mnie do kawy i dla każdego z Dzieci. W każdym ze sklepów zostawiłam taką samą kwotę, czyli w piekarni zostawiłam cokolwiek za dużo pieniędzy. Dało mi to do myślenia, a konkretnie to przypomniało, że kiedyś sama robiłam sernik z brzoskwiniami. Na imieninach w pracy tak smakował, że nawet imprezowiczom nie przeszkadzało, że rozpływał się zanim jeszcze trafił do ust. Więc pomyślałam sobie, że może by tak upiec ten sernik. Taniej niż w piekarni nie wyjdzie ale i na dłużej wystarczy (czyt. na 2 dni) i w dodatku będę znała skład chemiczny. Tylko tu pojawia się problem, co upiec, bo jednocześnie chodzi za mną brownie (znów muszę dbać o poziom endorfin), a na blogu powstałym z miłości do gotowania znalazłam piękny przepis na brownie z pistacjami i białą czekoladą. Poza tym właśnie się dowiedziałam, że Matka Chrzestna Młodszego Dziecia może wdepnąć do mnie w Tłusty Czwartek, co już jest powodem do usmażenia oponek. Bo na naszą czwórkę to jednak byłoby ich za dużo, ale i Matka Chrzestna zje co najmniej jedną i dla Swojego Małżonka weźmie ze dwie to już jakoś się rozejdą. No i teraz dylemat: co mam robić… Wiem przynajmniej czego nie robić: nie kupować więcej ciast. Piec samej. No i może wypadałoby wrócić do samodzielnego wypieku chleba. Wówczas to, co oszczędzę na zakupach, wydam na prąd.
Ciasteczka
Ta strona używa plików cookies w celach statystycznych. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Twoim komputerze. Możesz dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących przechowywania i uzyskiwania dostępu do cookies przy pomocy ustawień przeglądarki.Archiwum
Meta
Blogroll
Tagi
- audiobook
- Bella Skyway Festival
- bezgluten
- ciastka
- czekolada
- dynia
- dzieci
- FiK
- film
- Gosztyła
- Inowrocław
- jaglanka
- jesień
- kasza jaglana
- kawa
- koktajl
- książka
- książki
- laptop
- Lidl
- Maria Czubaszek
- muffiny
- naleśniki
- niewypieki
- pierniczki
- placki
- prasowanie
- przetwory
- rocznica
- SM
- spacery
- słodkości
- słodycze
- Toruń
- truskawki
- urodziny
- weekend z dziecmi
- wiosna
- wizytacja
- Wrocław
- wspomnienia
- wypieki
- wypieki sezonowe
- zakupy
- zdrowie
- zima
- śniadania
- śniadania lub kolacje
- śniadanie
- święta
Ty to jednak potrafisz człowiekowi smaku narobić. no i co teraz? do sklepu za daleko, piec za późno a i składników brak wszystkich. hmmm chociaż przepis na te oponki wrzuć.
Ja tego nie rozumiem – praktycznie nikt nie jadł rzeczy, które piekę, na zdjęciach wychodzą tak… że z prowadzenia typowo kulinarnego bloga zrezygnowałam zanim zaczęłam prowadzić jakikolwiek blog a i tak ludzie mówią, że się głodni robią jak mnie czytają. Przepisy na oponki wrzucę jutro – najpierw muszę ich poszukać.
jemy wyobraźnią, niektórzy są wzrokowcami, innymi słuchowcami, inni idą za węchem 🙂 ja czytam i ślinka mi cieknie… dobrze, że od czytania się nie tyje… chyba ?
To jak wrzucę dwa przepisy na oponki, to jak sobie poczytasz, to się najesz? 😉
spoko, wrzucaj nawet trzy razy 🙂 blogi czytam wieczorem, do najbliższego sklepu mam 5km przez las, więc nie wiem jaki przepis musiałabyś wrzucić, abym pokonała swojego leniuszka i ruszyła się do tego sklepu. czytanie nie tuczy, podobno…
Mnie tuczy. Mi się najlepiej czyta przy jedzeniu i je przy czytaniu. Więc średnio dobra książka to dużo, dużo jedzenia. Dobra – trochę mniej, bo jak się wciągnę, to zapominam o jedzeniu. No, a jak popatrzę na taki natenprzykład blog z miłości do gotowania i znajdę tam przepis na brownie z pistacjami to już mam wszystko, żeby to upiec. Ale i tak sernik z brzoskwiniami będzie pierwszy, bo twaróg ma krótszy termin przydatności do spożycia niż pistacje czy czekolada 😉 Słuchanie audiobooków nie tuczy – bo nie siedzę przy słuchaniu. Tylko wówczas gotuję lub piekę 😉